środa, 24 grudnia 2014

bajka cd.

Tak jak obiecałem Szczury wracają na Święta i jeszcze się pojawią. A tymczasem życzę Państwu łagodnego uśmiechu, leniwego spojrzenia i ciepłego serca. Zapomnijmy w Święta o naszych wadach, grzechach i wątpliwościach. I bądźmy tak po prostu szczęśliwi...

Tym razem Mikołaj buszował po sklepie pani Emilii z wypiekami na twarzy. Wyszukiwał kolejnych smakołyków, które mógłby znieść do piwnicy i nakarmić nimi dziwnych, nieproszonych gości.  Dzierżąc w dłoniach puszkę sardynek, serowe kulki, ziemniaczane chipsy i inne wspaniałości, zmierzał w kierunku starodawnej kasy z korbką, zza której uśmiechnięta od ucha do ucha pani Emilia zliczała kolejne, podawane przez dziadka towary. Mateusz mówił zdecydowanie zbyt wiele, jak na jego skłonność do ciągłego milczenia, a pani Emilia radośnie mu wtórowała. Mikołaj zapatrzył się na spadające nieustannie za oknem wielkie płaty śniegu, więc nie dostrzegł ciszy, która nagle zapadla. Pomyślał, że takiej zimy nie było już bardzo dawno, a ostatnią, którą pamięta, stara się właśnie zapomnieć. Ta sama myśl przyszła w tym momencie do głowy Mateuszowi, więc obaj spojrzeli na siebie jednocześnie, a potem jakby zawstydzeni tymi spojrzeniami wrócili do tego, co tak nagle przerwali. Mateusz wyłożył na ladę wielką papierową torbę pomarańczy, a Mikolaj skupił się na glinianej rzeźbionej misce, na której mógł podać wszystko, co szczurom do życia może być potrzebne, czyli dokładnie to, co właśnie kupił. Obaj nie zauważyli w tym zamieszaniu pary oczu, która wprost z zaplecza sklepu pani Emilii, przyglądała im się bacznie, zza wielkich drucianych okularów. A potem, kiedy wracali do domu,  milczeli jak nigdy, przedzierając się przez padające wielkie platy i śnieżne tunele rzeźbione codziennie przez ich samych oraz niewielką rzeszę pozostałych klientów Emilii.

Teodor rozglądał się po kolejnym pokoju wielkiego drewnianego domu. Nikomu nie powiedział o tej wyprawie. Po pierwsze dlatego, że chciał uniknąć wszelkich na ten temat dyskusji, a po drugie - wstydził się po prostu swego zainteresowania. Coś, czego nie umiał nazwać, przyciągnęło go tutaj i teraz buszował pośród starych mebli i wypłowiałych dywanów. Pokój, do którego trafił był dziwny, walały się w nim wokół setki zdjęć. Zalegały stoły, krzesła oraz wypadały w nieładzie z porozrzucanych wszędzie albumów. Z większości zdjęć uśmiechała się do niego para młodych ludzi w różnych sytuacjach, był na nich też ten chłopiec, który uratował Leonowi życie oraz starzec, który chciał ich zabić, a także siwa, sympatyczna pani z kokiem, która co raz miała w garści coś pysznego do jedzenia. Widząc to Teodor zgłodniał i potruchtał do kuchni. Zdawało mu się, że dojrzał w półmroku przemykającą gdzieś pod ścianą szarą postać i to musiał być Filip, uśmiechnął się zatem sam do siebie, dziwiąc się, że mysz wciąż się go boi. 
Gryzł właśnie kawałek znalezionego ementalera, kiedy uslyszał skrobotanie klucza w zamku. Szybko skoczył w kierunku kominka w salonie, gdzie znalazł schronienie za starym zegarem i stąd obserwował małego i starca, którzy wróciwszy do domu, bez słowa przygotowywali wszystko, co im do życia potrzebne. Starzec dość szybko zagonił chłopca do kąpieli, a potem poszedł na górę ułożyć go do snu. Teodor wysunął głowę poza okap kominka i dojrzał na stoliku obok kolejną stertę zdjęć rozrzuconych w bezładzie, tak jakby przed chwilą ktoś je przeglądał. Zeskoczył zatem szybko, aby przyjrzeć im się z bliska i wtedy usłyszał chrząknięcie. Starzec stał w drzwiach i patrzył dziwnie spokojnie. Teodor pomyślał, że nie wie za dobrze jak wygląda umieranie, i że cała wataha pomyśli, że uciekł pozostawiwszy ich w potrzebie, a jego grób pozostanie nieznany. Starzec zrobił krok w kierunku szczura, a ten napiął wszystkie mięśnie i zjeżył się na grzbiecie w oczekiwaniu na pierwszy cios.
- Nie bój się - wydobyło się z ust starca - nic ci nie zrobię.
- Przecież się, nie boję - odparł Teodor - jestem Teodor i się nie boję.
Ich spojrzenia spotkały się we wzajemnym zdziwieniu. Obaj zmarszczyli brwi.            
- Jestem Mateusz - powiedział Mateusz i delikatnie się uśmiechnął. 

3 komentarze:

  1. Jest bajka - są święta! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Kubo, dziękuję za kolejny odcinek bajki. Nie chciałbym okazać się natrętem, ale kiedy możemy spodziewać się następnego? Mój wnuczek bardzo polubił tę historię i czeka razem ze mną. Pozdrawiam, Rafał

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Rafale robi się robi. Krótko mówiąc w głowie jest i tzrba tylko wystukać. Powiedziałbym, że już w nocy wpłynie, ale mój syn Kacper "czternastolat", po wczorajszej nocnej dawce "Ojca Chrzestnego" zażyczył sobie dzisiaj II i III część, a zatem oglądamy i końca nie widać.

    OdpowiedzUsuń