poniedziałek, 31 października 2016

wszyscy święci

I stanęli gdzieś razem.
I poszli w jedną stronę.
I wszystko inne stało się nieważne.
Zostawili niezałatwione sprawy i puste krzesło w dobrze znanym miejscu. 
I pamięć. U każdego z nas zupełnie inną.


"Czas na mnie
czas nagli

co ze sobą zabrać
na tamten brzeg
nic

więc to już
wszystko
mamo

tak synku
to już wszystko

a więc to tylko tyle

tylko tyle

więc to jest całe życie

tak całe życie"

Tadeusz Różewicz



Czesław Kiszczak, polski generał, polityk, członek WRON, minister spraw wewnętrznych, premier w PRL (ur. 1925)
Helmut Schmidt, niemiecki polityk, kanclerz Niemiec (ur. 1918)
Maciej Szczepański, polski publicysta i dziennikarz, działacz PZPR (ur. 1928)
Jan Góra, polski duchowny, dominikanin, twórca Spotkań na Lednicy (ur. 1948)
Lemmy Kilmister, brytyjski wokalista, basista, członek zespołu Motörhead (ur. 1945)
Elżbieta Krzesińska, polska lekkoatletka, skoczkini w dal (ur. 1934)
Roman Bartoszcze, polski polityk i rolnik, pierwszy prezes PSL (ur. 1946)
Natalie Cole, amerykańska piosenkarka (ur. 1950)
David Bowie, brytyjski piosenkarz (ur. 1947)
Alan Rickman, brytyjski aktor (ur. 1946)
Bogusław Kaczyński, polski dziennikarz, publicysta, krytyk muzyczny, znawca savoir-vivre (ur. 1942)
Janusz Muniak, polski saksofonista jazzowy (ur. 1941)
Xymena Zaniewska, polska projektantka mody, scenograf, architektka (ur. 1927)
Butrus Butrus Ghali, egipski polityk, sekretarz generalny ONZ (ur. 1922)
Andrzej Żuławski, polski reżyser filmowy (ur. 1940)
Umberto Eco, włoski pisarz, filozof, felietonista (ur. 1932)
Nancy Reagan, amerykańska aktorka, pierwsza dama (ur. 1921)
Marian Kociniak, polski aktor (ur. 1936)
Guido Westerwelle, niemiecki polityk, minister MSZ Niemiec i wicekanclerz (ur. 1961)
Marek Bargiełowski, polski aktor (ur. 1942)
Johan Cruijff, holenderski piłkarz, trener (ur. 1947)
Jan Kaczkowski, polski duchowny katolicki, prezbiter, bioetyk (ur. 1977)
Imre Kertész, węgierski pisarz, laureat Nagrody Nobla (ur. 1929)
Cesare Maldini, włoski piłkarz, trener (ur. 1932)
Zyta Gilowska, polska ekonomistka, polityk, minister finansów, wicepremier, posłanka na Sejm RP (ur. 1949)
Henryk Średnicki, polski bokser (ur. 1955)
Prince, amerykański piosenkarz (ur. 1958)
Tadeusz Gocłowski, polski duchowny katolicki, arcybiskup metropolita gdański (ur. 1931)
Maria Czubaszek, polska pisarka, satyryczka, autorka tekstów piosenek, dzienikarka (ur. 1939)
Andrzej Urbański, polski dziennikarz, polityk, poseł na Sejm RP, prezes Telewizji Polskiej (ur. 1954)
Krystian Rempała, polski żużlowiec (ur. 1998)
Andrzej Niemczyk, polski siatkarz, trener (ur. 1944)
Muhammad Ali, amerykański bokser (ur. 1942)
Andrzej Kondratiuk, polski reżyser filmowy (ur. 1936)
Monika Dzienisiewicz-Olbrychska, polska aktorka (ur. 1939)
Janina Paradowska, polska dziennikarka (ur. 1942)
Michael Cimino, amerykański reżyser i scenarzysta filmowy (ur. 1939)
Elie Wiesel, amerykański pisarz, dziennikarz, laureat Pokojowej Nagrody Nobla (ur. 1928)
Włodzimierz Odojewski, polski pisarz (ur. 1930)
Franciszek Macharski, polski duchowny katolicki, arcybiskup metropolita krakowski, kardynał (ur. 1927)
João Havelange, brazylijski działacz sportowy, prezydent FIFA (ur. 1916)
Sonia Rykiel, francuska projektantka mody (ur. 1930)
Gene Wilder, amerykański aktor (ur. 1933)
Beata Kolis, dziennikarka, współzałożycielka KOD (ur.1958)
Waldemar Dziki, polski reżyser i producent filmowy (ur. 1956)
Szimon Peres, izraelski polityk, prezydent Izraela, laureat Pokojowej Nagrody Nobla (ur. 1923)
Andrzej Wajda, polski reżyser filmowy i teatralny (ur. 1926)
Dario Fo, włoski pisarz, laureat Nagrody Nobla (ur. 1926)
Andrzej Kopiczyński, polski aktor (ur. 1934)

...i mnóstwo innych nam najbliższych...



piątek, 28 października 2016

to już trzy lata...

-Dzień dobry Panie Premierze, mogę panu zająć chwilkę….
-Może Pan, ale czy warto?
Krótko rozmawialiśmy. Krótko wyjaśnił mi Pan dlaczego nie chce brać udziału w moim szaleństwie. Krótko wyjaśnił mi Pan dlaczego ja też nie powinienem.
Miał Pan wielki talent do wyczuwania niebezpieczeństw i wiedział Pan, że z tamtego pokoju były same złe wyjścia. Tak naprawdę dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego miał Pan rację.
A potem spokojnie opowiedział mi Pan o wielkich czasach, jakby to było coś nadzwyczajnie zwykłego. Pamiętam, że drażniła mnie ta rozwleczona płynność rozmazanych słów, a jednocześnie wbijała gwoździem ich bezsprzeczna racja i niepodważalna mądrość. Każde zdanie ważyło tonę i dopiero gdy wybrzmiewało, zdawałem sobie z tego sprawę.
Choć wcale Pan tak nie chciał. Pan po prostu mówił. Tak jak zawsze.
Gdy potem w Brukseli rozmawialiśmy z profesorem Kułakowskim o Waszych wspólnych wakacjach tamtego roku, ujrzałem cień na jego twarzy, gdy wypsnęła mi się troska o Pana zdrowie. I już wiedziałem, że nici z naszej rozmowy, bo tylko tęsknie spoglądał profesor na telefon, żeby sprawdzić czy wszystko u Pana w porządku.

Bo Pan był ważny.
Trochę się boję to powiedzieć, ale Pan był najważniejszy.
Bo Pan był. I wszyscy wiedzieli, że Pan zawsze będzie.
I tak się nie robi Panie Premierze, że się tak po prostu idzie precz!
Bo do kogo teraz…?
Lekcje przyzwoitości, mądrości, szacunku – od kogo brać?
Siedzicie teraz pewnie z Kułakowskim, z Jackiem, Geremkiem, Kozłowskim, z Turowiczem na kładce nad potokiem i majtacie nogami nad wodą.
Podwinięte nogawki, rozsupłane sznurówki, rozchełstane koszule.
Jak dzieci.
Jak Włóczykije.

A tu nieszczęśliwi ludzie robią rzeczy, których nie lubią robić. Których nienawidzą.
Robią te rzeczy, bo jest im to potrzebne, tak jak potrzebna im jest nienawiść.
I epatują tym swoim nieszczęściem.
I nienawiścią.
Bo nienawidzą tych, którzy wiedzą i 
pamiętają
Tych, którzy trwali kiedyś w milczeniu i byliby szczęśliwi, gdyby im to szczęście w spokoju zostawić.
I uśmiech.
I płacz.
I życie.
A nie tylko niszczyć.
I to jest porażające.

Bo nie zdążył ich Pan nauczyć – przyzwoitości, mądrości, szacunku….
A nikt inny nie umie.
Pan pewnie chciałby, żeby się sami nauczyli.
Jak zawsze.
Panie premierze.
„Zaliś swej dawnej przepomniał cnoty, że nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?”
Panie premierze kochany.
Larum grają…

A Pan siedzi z Jackiem nad potokiem….

niedziela, 16 października 2016

Adam

Taki niepozorny facet w koszuli w kratę kręcący się razem z Jackiem, Geremkiem i Mazowieckim koło Wałęsy.


Czarno-białe zdjęcia. Papiery, parapety, papierosy. Styropian.
Wasz prezydent nasz premier, zdjęcie z Wałęsą, uczciwość, przyzwoitość, prawda.
Voigt u Barei w „Alternatywach” do telefonu: „Adam ty się przestań jąkać, tylko powiedz o co chodzi”.


Bo jakoś tak zawsze było, że wszyscy zawsze czekali, co powie Adam. Albo lepiej - Adam mówił zawsze pierwszy to, czego wszyscy się bali. Bali się powiedzieć i usłyszeć.
Facet w kraciastej koszuli. Ten z tych najmądrzejszych i najbardziej przenikliwych. Niedbały intelekt. Legenda.

I teraz Adam kończy siedemdziesiąt lat.

Gdzieżby mi do mojej głupiej, nastoletniej głowy przyszło, że kiedyś do stołu usiądziemy i się będziemy tykać. I gadać długo i z sensem, jak to się coraz rzadziej zdarza w dzisiejszych smutnych czasach, w których słowo tak mało znaczy.
Gdzieżbym pomyślał, że gościem w domu Adama, w mieszkaniu tysięcy książek będę. Gdzie długie, nocne Polaków rozmowy przeciągają się wzdłuż i wszerz, rozlewając się wokół niczym ciepło świątecznego stołu. Trochę trudne i chropowate, ale zawsze mądre i prawdziwe.
Gdzieżbym wpadł na to, że te jego urodziny wspólnie świętować będziemy w bieszczadzkiej głuszy. Patrząc na spowite mgłami, spocone dawno zapomnianą krwią, rude o tej porze roku lasy.

Patrząc w bezruchu i oniemiałym zachwycie. Delektując się bezmiarem.
W spokoju.
Nie mogę się doczekać.

Sto lat Adamie i do zobaczenia.


poniedziałek, 10 października 2016

nienawiść

Zwyczajne małe miasteczko. Wschodnia Galicja. Zalany słońcem Rynek. Wąskie uliczki. Przy jednej z nich taka zwykła kamienica. Biegniesz ze słońca do cienia. Skok w bramę i po schodach. Z wypalonych światłem, rozgrzanych, ulicznych kamieni w ciemną chłodną czeluść w brzuchu wielkiego domu.
Na parterze mieszkali Żydzi. Eidem był stolarzem i miał skład mebli pod miastem. A Leibowicz był  szklarzem i miał małą śliczną córeczkę. Nomę. Na Purim dzielili się makagigi z wszystkimi sąsiadami, by mak z miodem i orzechami tańczył na uśmiechniętych wargach przyjaciół. A ci odwzajemniali się kutią i karpiem na Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Świąt zresztą w kamienicy było co niemiara i wszyscy się nimi dzielili, bo fajnie mieć dwie wielkie noce, czy boże narodzenia. I nieważne czyje one są.
Bo na pierwszym piętrze mieszkała cała reszta. Rodzina Rusinów Muzyczków oraz ksiądz Siekierżyński, który przeszedł z katolicyzmu na grekę i nikt mu tego za złe nie miał, bo się przecież zakochał. A żona jego ukochana dwóch synów mu później urodziła - Bogdana, który filozofem krakowskim został i Sławka – starostę niżańskiego. A obok moja babcia – wtedy nastolatka z całą swoją polską, katolicką rodziną i czwórką rodzeństwa. I na końcu Wallner. Austriacki sędzia, który został polskim sędzią po CK. A potem jak weszli Niemcy zapisał się do NSDAP.
I wszystko się skończyło.
Tak łatwo wzbudzić nienawiść, pozornie nie wzbudzając jej nawet.
Kiedy Eidem i Leibowicz szli z rodzinami do transportu, nie wiedząc przecież gdzie idą. Zostawili ostatnim tchnieniem instynktu śliczną, małą Nomę w piwnicy. I przyjaciele, sąsiedzi rankiem znaleźli zapomniane dziecko. I odprowadzili na dworzec do rodziców, bo przecież nie mieli pojęcia, gdzie pojadą. Że do Bełżca. I że koniec.
A potem świat potoczył się szybciej.
I przyszli inni.
I zostali.