czwartek, 16 czerwca 2016

mecz

„Teatr jest najważniejszą rzeczą na świecie, gdyż tam pokazuje się ludziom, jakimi mogliby być, jakimi pragnęliby być, choć nie mają na to odwagi, i jakimi są” – mówi Emma w Lecie Muminków. 
I jestem przekonany, że gdyby Rodzina Muminków podczas powodzi zacumowała przy starym stadionie, a nie przy teatrze, gdyby legendarny inspicjent Filifionek był legendarnym trenerem, a Emma emerytowanym kierownikiem drużyny – powiedziałaby to samo o piłce, a Tatuś Muminka nie pisałby sztuki o narzeczonych lwa, tylko zorganizowałby zupełnie inny spektakl, który Emma nazwałaby meczem. Spektakl wielki, wybitny, porywający – z kompletnie nieprzewidywalnym zakończeniem. Bo o ile po pierwszych słowach rozedrganego duńskiego księcia domyślamy się, że nie skończy się to wszystko dla niego jakoś nadzwyczajnie dobrze, o ile dość szybko orientujemy się, że Godot raczej się nie zjawi, o tyle konia z rzędem temu, kto napisze konkretny i pewny scenariusz dzisiejszego wieczornego spektaklu. Najważniejszego spektaklu w najważniejszym dziś teatrze.
Bowiem dziś wieczór magiczny. Dwudziestu paru aktorów wykorzysta wszystkie umiejętności i siły. Każdy nabyty przez lata odruch, każdy wyćwiczony gest, każdy krok, każdy oddech może mieć dziś największe znaczenie. Do ostatniego tchu, krwawiących ran, eksplodujących mięśni. I nie ma żadnego scenariusza. Poza tym, że przez dziewięćdziesiąt parę minut dla nich i dla milionów naszych i tamtych to najważniejszy dzień w życiu, a na końcu gdzieś ktoś będzie płakał, a gdzie indziej spełnią się czyjeś marzenia i nastanie szalona noc.
Ale tak czy inaczej dziś stanie się cud. Być może przyjdzie w końcu Godot, a Hamlet nie skona na zamku w Elsynorze. 
Być może….