niedziela, 5 lipca 2015

jak się dobrze policzy to inaczej wyjdzie

Czytam wygładzony i bardzo poprawny wywiad z Włodzimierzem Cimoszewiczem i dociera do mnie, że 10 lat po Jaruzelskim, to właśnie ex-aparatczyk - Kwaśniewski ratyfikuje Polskę w NATO, a chwilę później już całkowicie samodzielnie byli aparatczycy wprowadzają nas do Unii Europejskiej. I tak się zastanawiam, czy tego Cimoszewicza rozsądnie gadającego, się teraz dobrze czyta, bo się zmienił? A może nigdy nie był zły. A może był i tylko z niego taki cyniczny gracz odchodzący z polityki, w której zresztą praktycznie wszystko osiągnął.
Cimoszewicz stawia dodatkowo diagnozę, która w sumie niepodważalna. Mówi: "Kończy się okres podstawowej transformacji politycznej, gospodarczej i społecznej. Wpływ na rządzenie uzyskuje pokolenie, które nie pamięta PRL i choćby dlatego nie ocenia dzisiejszej swojej sytuacji na tle przeszłości, ale porównuje ją do tego, co ma miejsce współcześnie w innych krajach. Stąd więcej niecierpliwości i naiwności w szukaniu sposobów poprawiania wszystkiego, ale to może po jakimś czasie stać się siłą napędzającą niezbędną modernizację gospodarki i państwa."
Ja sobie tylko myślę, że choć to pewnie nieuchronne, to jednak cholernie niebezpieczne. Bo strasznie łatwo o "zgrecyizowanie trzeciorzeszne". Taka mi się ukuła fraza. 
Kiedy się bowiem słucha tych pań i śpiewaka, to mózg gładzią cylindryczną opływać zaczyna i   kwitnie powoli od tego ich szukania rozpaczliwego - nowszego i lepszego. 
Dzisiaj na własne uszy usłyszałem od premiera mojego kraju, że spełnienie obietnic opozycji skutkować będzie większą ilością kontroli urzędników wszelkiej maści.
To znaczy, że do tej pory były nieskuteczne?
To znaczy, że w majestacie prawa - omijamy to prawo i jest to zasługa pani premier?
To znaczy, że tak zasilamy budżet? Kontrolami?
I że nas zniszczą, a dotąd przecież łagodnie traktowali? I nie sprawdzali za często?
Czyli premier mojego kraju zakłada, że jestem złodziejem???     
Straszne to i pokraczne. 
A ta druga rączki zaciera i każdym słowem mówi, że nie umie i nie wie. Przerażająco nie wie. A dodatkowo ma wariatów na plecach i swoje pięć minut teraz, z których korzysta, ale pewnie wie, że zaraz się skończy. Jedyne co wie. Więc sieje kakofonią obietnic by chwila trwała.   
A na koniec śpiewak, który szczyci się brakiem pomysłu (przepraszam - programu).
I kraj niełatwy i ludzie.      
Jest taka scena w Czterech Pancernych, kiedy przekraczają "polską granicę na Bugu". I Janek pyta o swojego ojca, który walczył na Westerplatte, a jeden z chlopów mówi, że tam zginęło pięć tysięcy Polaków. Więc Janek nieśmiało, że ich tam było dwustu. I wtedy chłop mówi: Panie jak dobrze policzyć to inaczej wyjdzie. I jak nie lubię Przymanowskiego za całokształt, to zdanie to, jest według mnie kwintesencją polskości. 
My jesteśmy inni po prostu. I swoje wiemy. I zawsze najlepiej. Bo jak się dobrze policzy inaczej wyjdzie. Dobrze. Po naszemu.
Upał daje się we znaki. Wszystkim. 
Ostatnio pewien bardzo bliski mi od zawsze człowiek, powiedziałbym najbliższy, powiedział - "Wiesz, ja już cię nawet nie lubię".
Taka sytuacja.
"Przypominanie sobie, jak to ktoś nas skrzywdził czy zawiódł, to ponowna przykrość sprawiana sobie samemu na własne życzenie." - to znowu Cimoszewicz. 
I tak się wydaje, że ma rację. Znowu.