czwartek, 14 czerwca 2018

mundial

Tak, oglądam Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w Rosji. Tak jak oglądałem w 1978 w Argentynie pod rządami wojskowej junty, w 1982 w postfrankistowskiej Hiszpanii, która właśnie podnosiła się z kolan, w 1986 w Meksyku pod autorytarnym rządami PRI czy w mafijnych Włoszech 1990 roku.

Nie, nie pojechała na MŚ reprezentacja jedynie słusznej partii, tak jak wcześniej nie błyszczała na nich reprezentacja Gierka, WRON stanu wojennego, Jaruzelskiego czy rządu Mazowieckiego.
Tam pojechała reprezentacja Polski - mojego kraju, reprezentacja najważniejszej w tym kraju dyscypliny sportowej - piłki nożnej.

Gram w piłkę i żyję piłką od kiedy nauczyłem się chodzić i nigdy nie łączyłem jej z polityką, bo nic mnie ona nie obchodziła, kiedy strzelało się decydującego gola w ostatniej minucie meczu - uwierzcie nie ma nic wspanialszego.
Polityki w tym dla kopiących nie ma, w trudnym odróżnieniu od na przykład wyżej wymienionych autokratów - poczytajcie o piłce choćby w Hiszpanii za czasów Franco.
To nie jest łatwe wyparcie, ale powiedzcie to chłopakom z faweli kopiących bosymi stopami szmaciankę i dających światu Pelego czy Garrinchę, powiedzcie to Zizou - dziecku berberyjskich imigrantów z marsylskich slumsów, powiedzcie to naszym reprezentantom Polski, z których chyba każdy jest z małego miasteczka czy wioski i przecież własną ciężką pracą, własnym nieprzeciętnym talentem wspiął się na szczyt.

Powiedzcie im wszystkim, żeby zbojkotowali tę najważniejszą rzecz w ich życiu. Najważniejszą chwilę.

Tak - Rosja jest potworem. Potworem, który gości najwspanialszych atletów z całego świata, którzy uprawiają wstrętnie skomercjalizowaną dyscyplinę sportu.
Tylko że ludzie na całym świecie patrzą na nich i płaczą ze szczęścia lub rozpaczy. A potem tańczą na ulicach - często wygrani z przegranymi, bo to jest piłka. Bo to jest dla nich zupełnie nie wiedzieć czemu - najważniejsze.

A może właśnie wiemy dlaczego.
Bo tak czy inaczej dziś stanie się cud.


PS. Poczytajcie - to pisałem o jakimś niegdysiejszym meczu i tak mi się zdaje, że to sedno miłości do piłki: MECZ

niedziela, 3 czerwca 2018

diament...


I tak wylądowaliśmy na płonącym śmietnisku importowanym z całego świata i niczym konający Maciek Chełmicki - wraz ze swymi nadziejami, odwagą i dumą, wraz z żalem za utraconymi bezpowrotnie szansami - brniemy w nim 'nadzy utopieni w mule', który Styksem przecież nie jest.
Tak zamieniwszy poloneza Ogińskiego na disco polo, a chwałę bohaterów na brunatne bojówki nietolerancji - taplamy się w śmieciach i liżąc z goryczą rany śnimy o minionej sławie.


Tym właśnie staliśmy się przez dwa i pół roku - śmietniskiem Europy pełnym cwaniaków od łatwej kasy, hipokryzji i arogancji, którą plują nam cynicznie w twarz przybierając bezwstydnie święte pozy zbawców narodu. Bezwzględnie i bez litości.

To się nam nie należało!
Patrzymy na to z obrzydzeniem i ciągłym niedowierzaniem, że się stało, lecz szata Dejaniry płonie spokojnie na zgarbionym grzbiecie, bo zedrzeć jej sił nie mamy, a i wiary brakuje i wstyd przed nagością.

I co teraz? Czy to już ta granica, co za nią uśmiech pogodny i tyle? Czy to już właśnie umieramy powoli w przyzwoleniu i apatii? W oczekiwaniu?

Maciek Chełmicki nie zmartwychwstanie przecież z morza nie swoich śmieci.
My możemy.

"Wiary dziś życzę Tobie, że zostanie
Bo na tej ziemi jesteś po to właśnie
By z ognia zgliszcza
Mógł powstać dyjament
Wiekuistego zwycięstwa zaranie
Czy wiesz, że jesteś po to właśnie!
Połóż rękę na sercu
Otwórz oczy szeroko i skacz!
Powiedz: Teraz lub nigdy
Zamiast: Będzie co ma być
I nie czekaj aż głód spełni
Twoje cierpienie! Tak!"

C.K. Norwid