niedziela, 19 kwietnia 2015

kronika powstania w getcie warszawskim

Kiedy oglądając „City of ruins” płyniesz nad martwą Warszawą z 1945 roku patrząc na wyleniałe skwery i parki, okaleczone mosty, kikuty kamienic sterczące z poranionej ziemi, szukając życia w pustych oczodołach okien, wtedy obok rozbitej, spłakanej kupy kamieni, które mówią więcej, niż ludzie, którzy tu kiedyś żyli, ukazuje Ci się nagle gigantyczna piaskownica. Znikają ruiny, znikają place i ulice, znika wszystko. I tylko ta pustynia roztacza się wokół, niczym wypalona zgorzel w otwartej obumarłej ranie.
Pięćset tysięcy ludzi. Stłoczono tu pięćset tysięcy ludzi. Ludzi, których już nie ma.
Mógłbym zapisać całe stronnice o świecie, który wyparował i o tym, co dokoła niego w trakcie tego znikania się działo. Ale chyba łatwiej, i bardziej to mówi, wypisać by tu litanię pół miliona imion, które zniknęły. Od Judy, po Ryfkę. Od Jezusa, po Marię. 
Świat nie jest czarno-biały. Jest czasem pełen dziwnych odcieni szarości, a czasem, choć rzadziej, mieni się kolorami tęczy. Nigdy jednak nie mówi stanowczo tak lub nie, i jeśli jest gdzieś Bóg, śmieje się z tego do rozpuku, albo łzy roni, bo też nie jest czarno-biały. Takie to pokrętne. Taki los.

I kiedy tak patrzę na pooraną tym światem, twarz Marka Edelmana, to wiem, że wszystko nieważne, bo tylko życie jest ważne. A Jola spojrzała tak, jak nikt inny by nie spojrzał. Więc zamknijcie drzwi i zgaście światło. Joli Dylewskiej „Kronika powstania w getcie warszawskim wg. Marka Edelmana”. I tyle.

1 komentarz:

  1. Od Jezusa, po Marię. Od Boga wcielonego Chrześcijan, po jego matkę Żydówkę.
    Nie wierzę, że Bóg potrafi się z tego śmiać - przy całej swojej wielokolorowości. Dając ludziom wolną wolę musiał liczyć się z tym, co zrobią. I tutaj, i w każdym innym bestialstwie widać przerażenie Boga tymi, których stworzył. Nami po prostu.
    Jedni Żydów mordowali, a inni zachowali wobec tego mordowania neutralność, czyli dali ciche przyzwolenie. Podobnie jak my teraz siedzimy cicho i przyglądamy się jak toną łodzie na Morzu Śródziemnym, jak wyglądają miasteczka zajęte przez separatystów na Ukrainie. A Bóg patrzy na nas przez wystraszone oczy tych, których my oglądamy w newsach. Nie wygląda na to, żeby się śmiał.
    Pozdrawiam, Z.

    OdpowiedzUsuń