Minęło właśnie pięć lat od śmierci Teresy Torańskiej i prawie 25 od tego jej wywiadu z Jarosławem Kaczyńskim.
Chcę być emerytowanym zbawcą narodu...
Miesiąc temu przy okazji nominacji Mateusza Morawieckiego pisałem, że oto moim zdaniem spełnia się to największe marzenie prezesa. Dziś nie pojawił się na zaprzysiężeniu jego "nowego" rządu. Właśnie podczas tej - historycznej chyba zmiany.
Co się właściwie
dzisiaj stało? W gruncie rzeczy "rekonstrukcja" rządu to dość
normalne działanie dla poprawy i odświeżenia wizerunku. Taki Radziwiłł na
przykład - nie dość, że arystokrata, to ma kryzys, z którym sobie nie radzi,
więc się go odświeża rudym kardiologiem na rowerze, bo fajny i nowoczesny... .
I tu jest właśnie clou tego pomysłu.
Bo przecież czym innym
odświeżenie wizerunku, a czym innym jego całkowita zmiana, której nie zakłócił
nawet swoją obecnością staromodny prezes bez konta w banku i prawa jazdy.
Dzisiaj bowiem
"staruchy z grylla na San Escobar" poszły grupowo, zgodnie i na razie
bez protestu w polityczną odstawkę - Szyszko, Waszczykowski, nawet bardzo
niebezpieczny Macierewicz poszli precz i chyba bez walki już nie wrócą. Choć
oczywiście największe szanse ma na to "Antoni - bo nie złoży broni",
a i rzesze smoleńskich fanów za sobą ciągnie. Ale nie o tym ta opowieść, kto
gdzie skończy ze straceńców, tylko o smutnej rzeczywistości najlepszej zmiany.
Co się zatem zmieniło?
Wszyscy odrzuceni mają jedną wspólną cechę - to absolutnie ludzie z poprzedniej
epoki godni moherowych wyznawców i dolary przeciw orzechom stawiam, że
odsunięta w kąt Beata Szydło wkrótce podzieli ich los, lub trwać będzie w
politycznym niebycie bez przydziału.
"Gryll w
hatakumbie San Escobar" ustąpił miejsca wizerunkowo sprawnym,
"racjonalnym profesjonalistom" i nie zaboli wymiana
"gwiazd" na bezwolne "no name'y". Bo przecież nic się nie
zmieni. Zawłaszczanie będzie jeszcze bardziej precyzyjne, a co było do zdobycia
- zdobyte zostało i tylko pilnować trzeba, żeby nie zepsuć i mądrze ten moher
odmłodzić. Żeby Błaszczak okazał się jeszcze lepszym smoleńskim Macierewiczem,
ale w dobrze skrojonym garniturze i bez szaleństwa w oczach.
Takie poszerzanie
zasięgu i krok do PiS-owskiej nieśmiertelności. Nowocześni ale konserwatywni,
dla moherów i na "grylla", ale i dla wspaniałych dzieci Europy
Ojczyzn w "korpoboksach" za parę Euro.
Narodowy europejski
kraj za 500+ z nietolerancją, wściekłym nacjonalizmem, wrogością wobec obcych i
wszechobecnym hejtem na inność, bez prawa do jakiegokolwiek sprzeciwu. Za to w
świetnie skrojonym garniturze z niezłym oxfodzkim akcentem.
I jak się ktoś nie
zgodzi - to jest przecież Ziobro i jego sądy.
A gdzieś tam na
żoliborskiej kanapie siedzi chwilowo roześmiany Jarosław Kaczyński i tylko
czasem dzwoni i daje niedyskutowalne wytyczne. Dzisiaj jeszcze skutecznie, ale
już zaraz się mu te "europejczyki" farbowane wyrwą w nieznaną nikomu
stronę wiecznych rządów. I ktoś w końcu tego telefonu nie odbierze, bo nie
będzie musiał. Bo idą młodzi, bo mają konto w banku, prawo jazdy i się znają.
Na przykład na
'internetach".
Tak jak odwołana pani
minister Anna Streżyńska.
Obawiam się, że to było
kluczowe odwołanie w tym tygodniu. Kompletnie przykryte wszystkimi innymi.
A na jej miejsce
przyjdzie ideolog, bo sieć - to chyba ostatnie wolne miejsce w tej smutnej
rzeczywistości.
Nawet Jarosław
Kaczyński to rozumie.
I nas zbawi.
Jeśli mu pozwolą.
Jeśli mu pozwolą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz