Zabijesz?
Przyłożysz lufę do skroni, spojrzysz w przerażone, szkliste oczy, usłyszysz wychrypiane błaganie i wystrzelisz? Rzucisz okiem na drżące w konwulsjach ciało, a potem spokojnie przejdziesz do następnej ofiary. I zaczniesz od nowa?
Dwudziestoletnia ruda dziewczyna. Błyszczące białe zęby. Gąszcz loków sprężynujących aż do ramion. Podkreślone push up'em zachęcające piersi, wypływające z głęboko wyciętego dekoltu. Szczupłe nogi wpięte w czarne szpilki. Rozłożone teraz nienaturalnie szeroko. Mógłbyś z nią dzisiaj iść do łóżka ale mózg wypływa na posadzkę spośród rudych loków. Albo ten chłopak o sprężystym tyłku. Spodnie zsunęły się poniżej bioder. Nie golił się dzisiaj. Kałuża krwi wypłynęła z dziurawej tętnicy szyjnej i zalała przytuloną do podłogi twarz.Ta dziewczynka z warkoczami może mieć pięć lat i chyba się uśmiecha. Kula weszła okiem. A ta starsza Pani z siwym kokiem mogłaby być Twoją babcią ale jelita wypłynęły jej na spódnicę.Poza tym wyglądają jakby spali.
Wszyscy.
A ty? Zabijesz?
Dwunastolatka omotanego kefiją. Jeszcze nie prószy się meszek pod nosem, a ze spoconej dłoni wypada kolba kałasznikowa. Załzawione oczy błagają o życie.
Śniadą kobietę z plecakiem w nikabie tulącą dwójkę dzieci, które nawet nie wiedzą, czy ona się śmieje czy płacze.
Albo ich rodziców, żony, mężów, babcie i dziadków, którzy wtargnęli w twoje życie?
Dobrze albo źle.
Zwyczajnie albo brutalnie i strasznie.
Normalnie albo z całym okrucieństwem.
A ty nie zabijesz, bo nie potrafisz. Prawda?
I strasznieś zły na siebie. Strasznie wściekły. Tak wściekły, że mógłbyś zabić.
Ale nie umiesz.
A gdybyś teraz zamknął oczy i wyobraził sobie, że oni też nie potrafią?
Dwunastolatka omotanego kefiją. Jeszcze nie prószy się meszek pod nosem, a ze spoconej dłoni wypada kolba kałasznikowa. Załzawione oczy błagają o życie.
Śniadą kobietę z plecakiem w nikabie tulącą dwójkę dzieci, które nawet nie wiedzą, czy ona się śmieje czy płacze.
Albo ich rodziców, żony, mężów, babcie i dziadków, którzy wtargnęli w twoje życie?
Dobrze albo źle.
Zwyczajnie albo brutalnie i strasznie.
Normalnie albo z całym okrucieństwem.
A ty nie zabijesz, bo nie potrafisz. Prawda?
I strasznieś zły na siebie. Strasznie wściekły. Tak wściekły, że mógłbyś zabić.
Ale nie umiesz.
A gdybyś teraz zamknął oczy i wyobraził sobie, że oni też nie potrafią?
Dziś jestem Paryżaninem. Nie mam wyznania ani żadnego koloru skóry. Lubię d'Orsay, kawę, croissanty, un demi i bistro u Henri'ego przy Saint Sulpice.
Czasem się śmieję, czasami płaczę, często nie wiem co powiedzieć.
Tak jak dzisiaj.
Tak jak Wy.
Tak jak Oni.
Tak jak Wy.
Tak jak Oni.
Nie jestem na siebie zły, że nie umiem zabijać. Jestem wściekły, że moje życie może zależeć od fanatyków, którzy serdecznie w dupie mają mnie i wszystkich pomordowanych w paryskich zamachach. Nasze życie nie ma dla nich żadnej wartości. Ich własne również nie. Udając głęboko wierzących tak naprawdę ćwiczą własną psychopatię.
OdpowiedzUsuń